Żenujące rozmowy o pracę - może lepiej z nich wyjść?

Kontynuując serię wpisów o rozmowach rekrutacyjnych dla programistów - to niektóre rozmowy o pracę są tak żenujące, że aż człowiekowi chce się zakończyć taką rozmowę i wyjść z sali. Ale ciągnie bo przecież głupio tak wychodzić w połowie. Nawet jeśli wiadomo, że z tej mąki chleba nie będzie. Niestety nigdy nie wyszedłem jeszcze w trakcie rozmowy, co uważam za swój osobisty błąd. Naprawdę, szkoda czasu i nerwów na pewnego typu rozmowy.

O jakich to żenujących sytuacjach mówię? Jak poznać takie sytuacje?

No więc...

Jeśli rekruterzy zaczynają przy tobie liczyć pieniądze (sumy w sensie, nie papierki, ale na jedno wychodzi) i zastanawiają się czy będzie ich stać na biurko dla ciebie (nie mówiąc już o komputerze),  i gdzie postawią to biurko, bo przecież tak mało miejsca mają, to raczej nie jest dobrze. Ja rozumiem, że kryzys i januszowe firmy informatyczne ledwo przedą, ale bez jaj.

Zresztą zawsze można kogoś wynająć zdalnie.

Programista pracujący zdalnie może pracować na swoim sprzęcie. Oraz przy swoim biurku. Firma zaoszczędzi na meblach. Programista będzie również pił własną kawę, zamiast marnować firmową kawę z ekspresu. No i nie będzie zajmował cennych metrów kwadratowych.

Jeśli rekruter nie ma kultury i zaczyna ciebie wyśmiewać czy obrażać z jakiegoś powodu, to też nie jest dobrze. Chociaż w janusz-softach niestety chamstwo bywa normą.

Mnie wyśmiewano czasem za studia humanistyczne. Pokutuje niestety pogląd, że humanista nie ma prawa znać się na programowaniu.

Jeśli rekruter jest ospały i od niechcenia zadaje pytania,  ale sprawia wrażenie nieobecnego i nawet nie wiadomo czy słucha, to widać już, że ta rozmowa nie potoczy się w żadną konkretną stronę. Jak ma się potoczyć, jeśli jedna ze stron rozmowy jest zwyczajnie nieobecna duchem?

Zwykła strata czasu. Rozumiem, że różne mogą być przyczyny myślowej absencji (zmęczenie? kac? trudna sytuacja osobista?), ale jak się nie jest w stanie przeprowadzić rozmowy, to lepiej w takiej sytuacji przełożyć spotkanie, albo poprosić inną osobę o zastępstwo.

Jeśli rekruterzy nie są konkretni a wszelkie próby dowiedzenia się czegokolwiek od nich spełzają na niczym.

- Będziesz robił projekt. Ale nic ci nie możemy powiedzieć o projekcie, bo to tajemnica, dowiesz się dopiero w trakcie pracy u nas.

- A coś więcej? Jakie są założenia tego projektu?

- No jakie, projekt, normalnie. Apka webowa.

- A tak bardziej technologicznie?

- O co tak dopytujesz? Przecie w ogłoszeniu stoi jak byk, że technicznie to jest HTML, CSS, Angular, jQuery. Bierzesz czy nie? Bo nie mamy całego dnia.

Powiedzmy sobie szczerze - jak ktoś nabiera doświadczenia, obcuje z różnymi narzędziami w różnych sytuacjach i zespołach (a także poznając je na własną rękę), to później mgliste ogłoszenia o pracę typu "projekt w Angularze" czy "poszukujemy programisty jQuery" nie robią na nim żadnego wrażenia. Jeśli firma nie potrafi niczym przekonać kandydata, że odbywają się w niej ciekawe projekty prowadzone w ciekawych metodykach z ciekawymi ludźmi - nie jest dobrze.

Jeśli rekruterzy pragną się wylansować na zajebistych, a ciebie traktują z góry, to wiedz, że coś się dzieje. 

Zjawisko "wożenia się" jest o tyle zabawne, że może zapewnić kupę rozrywki. Szczególnie kiedy ludzie, którzy uważają się za lepszych, mylą się w prostych sprawach. Na pewnej rozmowie rekruter sam nie znał odpowiedzi na zadane przez siebie pytanie rekrutacyjne(!!), i gdy wytknąłem mu błąd, to kłócił się ze mną, że on ma rację (mimo, że nie miał). Bo przecież musi wyjść na jego. Każdy ponad każdym...

Albo jeśli na wstępie próbują się zaprezentować jako super hiper profesjonaliści próbując zaimponować tobie wątpliwymi rzeczami.

"my tutaj robimy aplikacje w jQuery na ileś tysięcy linii kodu" (faktycznie, powód do dumy...)

Albo zadają ci jakieś pytanie, które obraża twoją inteligencję.

np. po pytaniu "co to jest AJAX?" i po mojej wyczerpującej odpowiedzi, gdzie produkowałem się wchodząc nawet w techniczne szczegóły, oraz problemy, które mogą wynikać z asynchroniczności, rekruter zadaje mi kolejne pytanie:

- no dobra, a używałeś tego kiedyś w jakimś projekcie?

No nie, kurwa. Kupiłem za 99zł książkę od Heliona o AJAXie, nauczyłem się na pamięć i powtarzam. Ludzie, myślcie trochę.

Szczególnie, że AJAX istnieje od lat. Jakbym mówił jeszcze o jakiejś nowince technicznej w stylu WebAssembly, to zrozumiałbym sens tego pytania.

Podsumowując: czasem rozmowa nie idzie tak jakbyśmy chcieli, a rekrutujący nas ludzie nie są na tyle komunikatywni, ogarnięci i kulturalni, żeby ją sprawnie poprowadzić. Myślę jednak, że nie ma sensu tracić czasu na tego typu firmy, skoro oprócz nich jest też sporo całkiem spoko firm, gdzie rozmowy rekrutacyjne są prowadzone na luzie i profesjonalnie.

Jak więc powinna wyglądać dobra rozmowa o pracę?

o tym dowiecie się w następnym wpisie. Stay tuned.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dlaczego nie da się nadgonić frontendu

Absurdy Rekrutacji 2023

Przygody juniora (1)