teatrzyk rekrutacyjny: lata doświadczenia
Oto jest wymagana technologia XY. Kandydat na screeningu deklaruje, że ją zna, miał z nią styczność, jest gotowy z nią pracować. Co robi rekruterka? Otóż zaczyna dopytywać szczegółowo o to, ile doświadczenia kandydat ma w danej technologii. Ale do tego stopnia, że dopytuje się czy w tym projekcie w jednej firmie była użyta ta technologia czy nie, i ile czasu trwał taki projekt. Tak samo z pozostałymi sytuacjami, gdzie kandydat używał danej technologii. Rekruterka próbuje po prostu zsumować cały czas, żeby ustalić, czy kandydat ma wystarczającą ilość doświadczenia, czy nie. A sama zielonego pojęcia o tym nie ma. Jedyne, co może ustalić, to skalar, jedną magiczną liczbę np. 2 lata doświadczenia. Problem w tym, że to tak nie działa. O ile można zrozumieć ogólne wytyczne dane przez Hiring Managera, który od niechcenia oszacuje, że chce kogoś np. z 3 latami doświadczenia w technologii XY, i rekruterka "tylko wykonuje rozkazy" (więc jest częścią problemu, ale nie całością), to ...